niedziela, 23 października 2011

Warhammer Invasion - recenzja i pierwsze wrażenia

Witam!
Zrecenzuję dziś mój nowy, świeżutki nabytek. Karciankę Warhammer: Invasion.
Zapraszam!

Zakupiłem grę w wersji polskiej, bo nie było angielskiej. O dziwo, tłumaczenie jest bardzo dobre i muszę powiedzieć, że cieszę się, z kupna polskiej wersji. Oprócz wcześniej wspomnianego dobrego tłumaczenia, Ci znajomi, którzy nie zbyt lubię się z j.angielskim, nie będą mieli problemów ze zrozumieniem kart.
W pudełku znajduje się 220 kart, 4 plansze stolic (po jednej, dla każdego gracza), 99 żetonów i oczywiście instrukcja.

Pudełko
Tekturowe pudełko jest duże i ładnie zilustrowane. Mogłoby być dużo mniejsze (przez co łatwiejsze w transporcie), ale nie rzucało by się tak bardzo w oczy na wystawie. Front pudełka posiada dobrą ilustrację (tj. dobrze wykonaną) oraz fajnie zrobiony tytuł. Tył przedstawia kilka kart z gry, informacje dot. czasu grania, ilości graczy itp oraz krótki tekst, z wprowadzeniem do świata gry i jej opisem. Po otwarciu całość wygląda tak:
Traile są OK, ale nie są rewelacyjne. Poza tym mogłyby być mniejsze, tak samo jak pudełko. Jednak nie będę narzekał, bo skoro pudełko jest takie jakie jest, to traile też muszę być.

Instrukcja
Okładka taka sama jak pudełkowa, kartki są z "plastikowego" papieru. Nie podoba mi się trochę sposób, w jaki spisano reguły gry. Zaczynamy od opisu tur. Fajnie, szkoda tylko, że połowę rzeczy, o których oni piszą w tym dziale, dowiemy się pod koniec książeczki, co niektórym może utrudnić sprawę. Jednakże nie licząc tego, reszta jest dobra - zasady są jasno opisane (często z przykładem), jest kilka ilustracji i spis dodatków (z ich opisami) na samym końcu. Ogólnie wszystko jest OK. 
 

Żetony
Po wyjęciu ich z zamykanej, foliowej torbeczki (torebka była dla mnie dużym +), powybijałem je z transzei, z czym nie było żadnych problemów. Żadna tektura się nie ciągnęła, żadnych obrażeń nikt nie doznał. Duży +.

99 żetoników, zrobionych z grubej tektury, dzielimy na trzy typy. Pierwszą  i najmniej liczną grupą są pożary. Są one okrągłe z ilustracją płomieni i mamy  ich całe cztery. Następne są zasoby (35 sztuk). Ilustracja przestawia beczkę z kosztownościami rozsypanymi u podłoża. Obrazek wygląda dobrze i te tekturki spodobały mi się najbardziej. Ostatnią i najliczniejszą kategorią (60 sztuk) są żetony w kształcie czaszek (wspominałem już, że GW kocha czaszki?) symbolizujące obrażenia jednostek i dzielnic. Te spodobały mi się najmniej. Nie to, żeby były brzydkie albo coś, bo do wykonania nie można się przyczepić. Jednak ilustracja jest tak prosta. Poprostu czaszka, z kawałkiem krwi na czole. Oczekiwałem czegoś więcej.

Stolice
Cztery plansze stolic (po 1 dla każdej nacji) przedstawiają fortecę danej nacji, oraz siłę początkową danych obszarów i ich lokalizację. Obszary zawsze mamy trzy - królestwo (stąd dostajemy surowce), misję (bierzemy karty) oraz pole bitwy (wysyłamy wojska). Same plansze to gruba (bardzo gruba) tektura. Ładnie wykończona, a obrazki są epickie (no, prawie).
Nacje mamy 4: Krasnoludy, które dobrze radzą sobie w rozbudowanych strefach, niszczycielskie orki, ekonomiczne i mobilne imperium oraz chaos, który plugawi wrogie jednostki i posiada duża ilość dziwnych kart.

Karty

Byłem zaskoczony ich ilością. 220 kart to całkiem sporo. Przez chwilę w moim umyśle pojawiła się straszna myśl, że poszli na ilość, a nie na jakość. Na szczęście okazała się ona nie potrzebna, gdyż wszystkie karty są zarówno bardzo ładne jak i dopracowane. Na spodzie karty zawsze mamy skrzyżowane topór i miecz, oraz oczywiście co? Czaszkę! Na wierzchniej stronie mamy typ, koszt, tekst specjalny oraz obrazek. Wszytko zrobione porządnie, nawet tłumaczenie. Karty dzielimy na pięć typów.

Pierwszy z nich to jednostki:
Jednostki służą nam do obrony i ataku. W lewym górnym rogu mamy typ karty oraz jej koszt (czyt. ile żetonów  musimy odrzucić) oraz koszt lojanościowy - dodajemy do kosztu za każdy punkt lojalności. Warto zauważyć, że od tego koszty odejmujemy tyle lojalności ile mamy już wystawionej. 
W lewym dolnym rogu mamy wytrzymałość (ile obrażeń może łącznie mieć ta jednostka, aby żyć), w postaci czerwonej liczny umieszczonej w tarczy. Nad nią mamy czerwono czarny młotek - siła (ilość obrażeń jakie zadaje). Na prawo od tych dwóch atrybutów mamy zdolności specjalne karty, oraz (czasami) tekst fabularny.
Nad tym jest przynależność (ta twarz krasnoluda).









Taktyka pozwala nam w dowolnym momencie wykonać jakąś akcję, typu "Zniszcz coś tam" itp. Tak samo jak wcześniej, mamy koszt zwykły i lojalności i całą resztę znaków, oprócz wytrzymałości oraz ataku.














Do wykonania misji jest potrzebna jednostka. Gdy już to zrobi, możemy wykonać jakąś akcje, która jest opisana na tej karcie. Tak samo jak reszta ma swój koszt i przynależność.








Wsparcie to najczęściej budowle. Posiadają one siłę (ale nie walczą - siła pozwala im zwiększyć dochody kart lub surowców), koszt i efekt specjalny.















Ostatnim typem kart są "drafty". Są one używane tylko i wyłącznie w trybie draft, podczas budowania talii. Albo nam pomagają, albo przeszkadzają przeciwnikom.

















Podsumowanie 
Gra jest prosta i przyjemna, oraz ładnie wykonana. Na pewno jest warta swej ceny, jednak nie powala. Dużo bardziej podoba mi się wykonanie oraz zasady Race for the Galaxy, jednak kto co lubi. Mimo wszystko polecam tą grę zarówno fanom Warhammera jak i zwykłym graczom. Jest też dobrym wyborem dla początkujących - łatwo przyswoją sobie zasady i będą mieli dużo radochy z grania.

+Zasady
+Prostota
+Żetony
+Karty
+Plansze stolic

-Wielkość pudełka
-Kolejność spisania zasad - może czasem lekko pomieszać
-Żetony uszkodzeń - jakoś mnie nie przekonują, aczkolwiek nie ma w nich nic złego.

Ocena: 8,5/10

I to by było na tyle.
Pozdrawiam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz