środa, 7 marca 2012

Clash of the Empires - part 1

Czołem!
Skrobnąłem sobie opowiadanko, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Opowiadanie będzie serialowe, tj. będę je zamieszczał w odcinkach ;)
Akcja osadzona jest w alternatywnym 1871 roku, w świecie wykreowanym przez Dystopian Wars. Czyli: steampunk. Ogromne latające okręty napędzane parą, łodzie podwodne itp - to tutaj standard ;)
Flota połączonych sił Imperium Pruskiego i Imperium wschodzącego słońca atakują na kolonialną flotę imperium brytyjskiego, wspartego niedobitkami sił zjednoczonych stanów Ameryki, które po ostatniej bitwie z japończykami odnieśli spore straty - nadszedł czas na zemstę... 

Admirał Tagasaki stał na mostku swojego pancernika klasy Sokutsu i oglądał fale oceanu, rozbijające się o czerwony dziób smukłego okrętu. Armaty przedniej, trzylufowej wieżyczki, kalibru 450mm, świeciły w blasku słońca. Wieżyczka usadowiona była na dość wąskim, jak na pancernik, białym kadłubie z czerwonymi pasami. Po boku nadbudówki prezentowały się burtowe działa 250mm, które potrafiły siać prawdziwe spustoszenie wśród wrogów. Na dziobowym pokładzie widać było kilku odzianych na biało marynarzy, doskonale widocznych na tle ciemno brązowych desek. Wiatr rozbijał się na twarzy admirała. Tagasaki oderwał się od poręczy pomostu bojowego i przeszedł na drugą stronę nadbudówki, by podziwiać drugą wieżyczkę w otoczeniu wyrzutni rakiet. Niestety, widok blokował mu ogromny komin, z którego wydobywała się gigantyczna chmura czarnego jak smoła dymu. Obserwator z wielką lornetką zawieszoną na szyi podbiegł do dowódcy. Po szybkim salucie rozpoczął raport.
-Admirale Tagasaki, melduję, że wykryto sylwetki okrętów bojowych zbliżających się od zachodu. Jednostki za daleko, by mogły zostać zidentyfikowane!
Brytyjczy? Już tutaj? Dziwne. - myśli Tagasakiego przyśpieszyły. Zmarszczył swoje czarne brwi. Równie czarne jak krótko ostrzyżone włosy.
-Ogłosić alarm bojowy. Formacja 1.3.4.
Marynarz zasalutował i biegiem ruszył na mostek wraz z kilkoma skrzypnięciami starych desek. Pancernik był pierwszym modelem swojej klasy i miał już około dwóch i pół lat. Po tej misji miał pójść do remontu. Admirał poszedł w ślady marynarza, z tą różnicą, że nie biegł. Gdy znalazł się na mostku, zobaczył jak jego trzy wąskie, wysokie krążowniki wykonały ostry zwrot na lewo i po chwili zajęły pozycję zasłaniając lewą burtę flagowego pancernika floty. Szwadron trzech długich, niskich niszczycieli zajął pozycje dogodne do zrobienia użytku z ich jedynej broni - rakiet. Pozostałe okręty, czyli 9 fregat zostało w gotowości do wykonania nagłego zwrotu na zachód i pognania ku wrogiej formacji.
Na tle nieba rosła słaba sylwetka dużego okrętu, z dwoma wieżami na dziobie, dziwnie cofniętą nadbudówką, wyglądającą jak gdyby się przechyliła do tyłu i generatorem osłon na rufie. Wokół niego pojawiło się stadko z 12 malutkich, szybko poruszających się okręcików, budową zbliżoną do pancernika, tylko, że ze zdredukowaną wieżą i brakiem generatora na rufie. Za to z powietrza wynurzyła się istna forteca. Był to olbrzymi sterowiec, z  pokładem startowym na grzbiecie. Na dziobie osadzona była straszliwa cewka Tesli.
-Cholerni prusacy. Czy oni nigdy nie mogą poinformować o swoim przybyciu?! Odwołać alarm! Powrócić do poprzedniej formacji. - warknął Tagasaki.
-Wiadomość od Pruskiego dowódcy. Prosi o spotkanie. Zaprasza Pana i pana pierwszego oficera na podkład SMS "Jager".
-Nadaj, że zaraz się tam zjawię. Zobaczymy co ten szwab ma nam do powiedzenia. - warknął dalej wkurzony japończyk.

Chwilę później z pokładu IJN "Shogun" została spuszczona malutka motorówka. Gdy tylko dotknęła powierzchni oceanu, zaczęła skakać na dużych falach i rozpoczęła męczącą wędrówkę do pruskiego okrętu. Gdy w końcu przybiła do burty "Jager'a" i admirał Tagasaki wszedł już na podkład, wraz ze swym pierwszym oficerem, Katanikiem Hyrą. Na stalowym pokładzie pancernika oczekiwał na nich Baron Von Krauss. Był to barczysty mężczyzna z krótkim zarostem i brązowymi włosami. Jak się okazało, był to dowódca pruskiej floty pomocniczej. Po jego lewej stronie stał komandor-porucznik Ghoss, szczupły, wysoki blondyn z kozią brudką, dowódca powietrznego lotniskowca. Tagasaki znał tego człowieka - kiedyś walczyli razem z inną brytyjską flotyllą. Podczas tej walki, zarówno Ghoss jak i japończyk, niechybnie by zginęli, gdyby nie nagłe wsparcie tajemniczych sił sojuszu arktycznego. Zniknęły one tak szybko jak się pojawiły. W czasie tej krótkiej chwili zdołały poważnie przetrzebić szeregi brytoli.

-... naszym zadaniem jest wspomóc pańską flotę podczas walki z brytyjskimi siłami oraz przekazać panu dane  dotyczące ich najbliższej floty. - mówił Krauss, gdy wraz ze swoim oficerem, a także z japończykami usiedli w mesie oficerskiej.
-Chętnie je usłyszę... - mruknął Tagaski dyskretnie rozglądając się po mesie. Wszystko było tutaj stalowe, widać było, że to jednostka bojowa. Oprócz kilku obrazów wiszących na ścianach, które przedstawiały sceny zwycięskich walk Imperium pruskiego, nie było tutaj żadnej ozdoby. Sami prusacy odziani byli w szare mundury, z granatowymi elementami. W sumie, konstrukcja ich okrętów była dosyć ciekawa. Czego nie dało się powiedzieć o rozmowie z baronem...
-...tego wszystkiego dopełnia pancernik z generatorem tarczy. - z akcentem zakończył Von Krauss
-Emm, tak, tak naturalnie. - szybko potwierdził Tagasaki.
-Nie powinno być problemu z pokonaniem tejże floty. - zauważył Hyra, który był kompetetnym oficerem i po latach znajomości z admirałem, zdołał dostrzec, że nie słucha on niemca. Hyra wziął ten obowiązek na siebie.
-Też tak sądzę. - Basowy ton Niemca działał Tagasace na nerwy. Najchętniej wyniósł by się stąd. Kto wpadł na chory pomysł wysyłania mu pomocy? Sam by poradził sobie z tymi nędznymi herbaciarzami. Chociaż.. skoro pomoc już jest. Czemu jej dobrze nie wykorzystać?
-Kto obejmuje dowodzenia nad zgrupowaniem? - zapytał nagle ożywiony admirał.
-Pan, admirale. Ale tylko na czas akcji. - zaznaczył Prusak.
-Naturalnie. - odparł Tagasaki. W planie kiełkował mu się chytry plan...

Komandor Takanik Hyra spojrzał podejżliwie na admirała. Chytry uśmieszek na jego twarzy, towarzyszył mu na całej twarzy, co oznaczało, że admirał ma jakiś diabelski plan. Łatwo było się domyślić, że miał coś wspólnego z Prusami. Dużo wspólnego.

Po tygodniu połączona flota sił Pruskich i Japońskich wreszcie dotarła w okolice stacjonowania Brytyjskiej Floty Kolonialnej (BFK).
Komandor-porucznik Ghoss, dowódca lotniskowca-Zeppelina, pił właśnie kawę ze metalowego kubka gdy nagle usłyszał warkot silnika lotniczego. Głos ten wywabił go na pokład. Podejrzewał, że ktoś dał rozkaz do startu jego samolotów. Otworzył drzwiczki małej, żelaznej kabiny, znajdującej się na grzbiecie ciemno-zielonego sterowca i wyszedł na drewniany pas startowy. Jednak wszystkie samoloty spokojnie stały na swoich miejscach. Wtem spostrzegł ruch, gdzieś przed dziobem powietrznej bestii. Dziobowy obserwator z krzykiem na ustach oderwał lornetkę od oczu i pognał w stronę komandora.
-Alarm bojowy! Wrogie samoloty!
Głos syren przeszył powietrze. Szaro odziani marynarze wskakiwali do wieżyczek przeciwlotniczych, piloci myśliwców w pośpiechu wyskoczyli do swoich maszyn. Ghoss błyskawicznie zjawił się w górnej sterówce.
-Raport taktyczny! - wrzasnął.
-Sir! Pancernik nadaje! - krzyknął radiooperator. Zaczął coś szybko notować, po czym przeczytał wiadomość. - To tylko samoloty zwiadowcze, odwołać pełny alarm bojowy. Okręt ma być utrzymany w gotowości do walki.
-Co?! To nie możliwe. Hałas jest za duży.
Do sterówki dotarł dźwięk odpalanych rakiet. Warkot silników lotniczych nasilał się.
-A Ci skośnoocy co wyprawiają?! Strzelają rakietami do małych samolotów?
-O mój boże... - wymamrotał pierwszy oficer.
Z chmur przed nimi wyłoniło się brytyjskie lotnictwo. Na czele leciało około 50 samolotów, z czego co najmniej połowa to myśliwce. Zaś za nimi...
-Powietrzna forteca... - z nie dowierzaniem mruknął Ghoss.
Gigantyczna konstrukcja z czterema wirnikami, każdy wielkości fregaty. Na jej kadłubie pojawiło się kilka eksplozji - japońskie rakiety trafiły w cel. Forteca nic sobie z tego nie robiła i zaraz otworzyła ogień. Pięć dwulufowych wieżyczek plunęło ogniem, topiąc na miejscu dwie pruskie fregaty i uszkadzając trzecią. Tymczasem mniejsze działa fortecy zaczęły bębnić po pancerniku. Brytyjskie samoloty pognały w stronę japońskich okrętów. Te ostatnie otworzyły ogień zaporowy, ze wszystkich dział. Chmury gdzieś zniknęły. Za to w miejsce chmur pokazały się pociski. Japończycy w ciągu pół minuty wystrzelali około pięciuset naboi do działek p-lot, próbując odpędzić chmarę malutkich samolotów. Kika z nich wpadło do oceanu, z efektownymi wybuchami, pozostawiając po sobie fontannę wody. Pruski sterowiec wreszcie został zauważony. Drugorzędne działa fortecy natychmiast się nim zainteresowały.
-Cewka, ognia!
Dziobowa cewka sterowca zamieniła się w burzę. Dosłownie. Pioruny wytworzone przez cewkę zaczęły palić wszystko wokoło. Kilka brytyjskich myśliwców zapaliło się i zaraz popikowały one do wody, zostawiając po sobie warkocze dymu. W końcu pioruny dopadły też fortecę. Przez chwilę zwolniła. Widać było, że pioruny przepaliły jakies obwody w powietrznym okręcie. Nawet działa przez chwilę milczały. Przez chwilę. O dziwo, zupełnie zignorowały Zeppelina, kierując całą swoją moc na pancernik, który nie pozostawał im dłużny. Obie wieżyczki pruskiego okrętu flagowego dzielnie odgryzały się fortecy. Na obu okrętach co chwila widać było żółto pomarańczowe eksplozje.
-Czyżby uciekali? - zdziwił się komandor sterowca.
Faktycznie, forteca powoli obracała się. W końcu znalazła się burtą do lotniskowca, który lekko przyśpieszył i otworzył ogień z dwóch czterolufowych wieżyczek dziobowych.
-Co do diabła!? - zdziwił się jakiś oficer.
Środek fortecy, dokładnie między dwoma wirnikami, otworzył się. W dziurze pojawiły się trzy rury, kalibru 200mm. I buchnęły ogniem.
-Miotacze!
Sterowiec momentalnie się zapalił i zaczął zmniejszać wysokość. Załoga zaczęła chaotycznie biegać po pokładzie z gaśnicami i próbować gasić liczne pożary. Zeppelinem szarpnęło i przechylił się na lewą burtę. Nieszczęśnicy będący po tamtej stronie pospadali z pokładu i wpadli do morza.
Pruski pancernik wykorzystał okazję i puścił dwie salwy po sześć, 400mm pocisków. Trafiły one centralnie w  wysunięte miotacze ognia. Po efektownej eksplozji, której towarzyszyła kula ognia, wszystko zamarło. Najwyraźniej wewnątrz fortecy rozpętało się piekło.

Nikt z załogi Zeppelina tego nie widział. Lotniskowiec bowiem, zaczął szybko spadać, brutalnie zrzucając do oceanu załogantów, którzy nieszczęśliwie byli na zewnątrz.
-A więc to koniec... - mruknął Ghoss.
-Jego pierwszy oficer zasalutował i wyjął masywny pistolet, ładowany odprzodowo.
-Nie chcę cierpieć. - wyjaśnił szybko, gdy Komandor spojrzał na niego ciekawie.
Oficer wyszedł na pokład. Jedną ręką załapał się czegoś, aby nie spaść do wody, zaś drugą przyłożył sobie pistolet do głowy. Huk. Na szary mundur pruskiego oficera prysnęła krew, zaś on sam bezwładnie poleciał do wody. W jego ślady poszedł cały lotniskowiec. Przy jego uderzeniu w wodę dało się słyszeć głuche uderzenie i zaobserwować ogromną fontannę wody. Stalowy szkielet lotniskowca, wraz z podziurawionym górnym pokładem przez chwilę dryfował, aż w końcu fale zabrały go w dół...

Co wydarzy się w części drugiej?
Ano, dowiecie się jak wyjdzie, w końcu musicie na coś czekać ;)

A co do moich planów:
Mocno je zmieniłem, ze względu na małą ilość wolnego czasu. Gdy dojdzie do mnie paczka z francuzami do Dystopian Wars zrobię video unboxing. Do tego oczywiście następne części opowiadania.
Na mojego bloga chcę wrzucić "blister w 5 dni" - codziennie będę wrzucał etapy z moich prac z blisterem neblów do Flames of War - 3 wyrzutnie rakiet + załogi + team dowodzenia + obserwatorzy - sklejenie, pomalowanie i wymodelowanie w 5 dni :)
Pozdrawiam!
KovaL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz